wtorek, 13 stycznia 2015

Kolejny bo kolejny raz, ale... WRACAM! :)

Cześć dziewczyny! Z czystej ciekawości dziś tu wróciłam, zajrzałam, poczytałam i mam ochotę wrócić, choć ostatnim razem zbyt długo tu nie posiedziałam. Nie jestem zbyt sumienna w kwestiach pisania, ale być może tym razem zostanę tu na dłużej.

Dziś krótko zwięźle i na temat.
Jestem włosomaniaczką od 2012 roku aż do dziś. Na poniższym zdjęciu przedstawiam Wam efekty jakie udało mi się uzyskać w ciągu tych lat. Zdjęcie - klik - a się powiększy.


Aż się wierzyć nie chce, że moje włosy wyglądały w 2012 tak jak wyglądają...

Kolor włosów uzależniony od koloru ścian w pomieszczeniu. Mój prawdziwy kolor odzwierciedla ostatnie zdjęcie niemalże idealnie. Włosy w końcu doczekały się idealnego podcięcia na równo o które walczyłam dobre kilka lat nie chcąc stracić 90% włosów, ponieważ za czasów gimnazjum wpadłam na genialny pomysł jakim była fryzurka emo. Najkrótsze włosy miały na czubku głowy może z 8cm.

Prócz olejowania, masek, maseczek, odżywek, kombinowania, domowych sposobów i miliona innych mikstur w ciągu tego czasu wykonałam 3 razy zabieg encanto, który uważam  że również się przyczynił do poprawy stanu moich włosów, a przynajmniej oszczędził mi katowania włosów prostownicą, Na dzień dzisiejszy moje encanto z włosów jest kompletnie wypłukane, jednak zastanawiam się nad kolejnym zabiegam, aby zminimalizować puch, który dokucza mi od praprapradziejów i niestety czasami zmusza mnie do użycia prostownicy, ponieważ żadne oleje, proteinki czy nawilżacze nie były w stanie go zlikwidować. A warto dodać, że puch utrzymuje się tylko w górnych warstwach włosów czyli na powierzchni, Pod spodem moje włosy są idealnie gładkie i proste.

W kolejnym poście dowiecie się czego używam obecnie i jak wygląda moja pielęgnacja.
Czytając swoje stare posty wspominałam również o moim problemie z cerą kiedyś. O tym również pokrótce opowiem.

pozdrawiam serdecznie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz